Pustelnia


 

Jak to się zaczęło? 

Poznałem Izabelę, moją żonę kilka lat temu - nasze uczucie - wybuchło jak psychoza ! Zakochanie się w drugiej osobie to jedno z najpiękniejszych przeżyć na tej ziemi! Wtedy też powiedziała mi bez ogródek, że marzy o tym by mieć hektar, na którym będzie żyć ze mną, tworzyć ogród, dążyć do samowystarczalności, w zgodzie z naturą. Bardzo się tym wszystkim przejąłem... nie miałem pieniędzy, mieszkaliśmy w bloku na 19 metrach kwadratowych a ceny siedlisk na Podbeskidziu oscylowały w granicach kilkuset tysięcy złotych ! Coś jednak mówiło mi że to dobry pomysł... szalony - i chyba to najbardziej mnie w nim pociągało! Pamiętam jak na urodziny Izabeli narysowaliśmy mały obrazek - z domkiem, z kurami, z lasem - i poprosiliśmy niebiosa o pomoc w realizacji tego marzenia. Ja wtedy już byłem po terapii - i zacząłem medytować. To, że usiadłem w ciszy, sprawiło, iż cały bagaż doświadczeń zgromadzony w podświadomości wybuchł w postaci kolejnej psychozy... trafiłem do szpitala - i czekał mnie pół roczny pobyt na oddziale dziennym. Pracowałem wtedy w teatrze lalek jako elektroakustyk - zajmowałem się światłem i dźwiękiem. Po tym doświadczeniu musiałem zrezygnować z tej pracy... Nadarzyła się okazja i wyjechałem do Szwecji do brata - żeby uzbierać pieniądze na hektar... Ci z was, którzy szukali miejsca na tej ziemi wiedzą jaką męczarnią jest przeszukiwanie portali żeby znaleźć to jedyne! Pamiętam jak zrozpaczony powiedziałem do Jezusa, już nie mam siły!: Ty się tym zajmij! I w tym momencie, przeszukując portale lubelskich lokalnych gazet, natrafiłem na krótkie ogłoszenie: sprzedam hektar. Od razu tam zadzwoniłem... Pan Jerzy wysłał zdjęcia... ustaliliśmy cenę i kilka miesięcy później staliśmy się rolnikami na lubelskiej wsi. Dokładnie 1 hektar i 27 arów ziemi: pole, las i siedlisko - około 100 letnie! Niedługo po tym, zamieszkaliśmy tam... i rzeczywistość okazała się o wiele bardziej wymagająca niż nasze wyobrażenia. Rozpoczęliśmy od doprowadzenia wszystkiego do ładu... wiele godzin sprzątania, pracy w ogrodzie, porządkowania i sprzątania... Pan który tam mieszkał nazywał się Franciszek Papież przez "rz".  Lepiej nie mogliśmy trafić 😍 W międzyczasie zrozumieliśmy z żoną bardzo ważną rzecz: mianowicie, że to miejsce do którego ciągle marzymy i którego ciągle szukamy jest w nas: my jesteśmy oknem na to miejsce... i to miejsce nie ogranicza się do hektara, tylko do niekończącej się żywej przestrzeni którą Jezus nazwał królestwem. Niech jednak nasze siedlisko będzie znakiem tego królestwa w tej rzeczywistości w której wszyscy żyjemy... Od kilku lat powoli i z konsekwencją tworzymy to miejsce - Pustelnie Betesda. Dlaczego taka nazwa? 

Potem było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy.  W Jerozolimie zaś jest przy Owczej [Bramie] sadzawka, nazwana po hebrajsku Betesda, mająca pięć krużganków.  Leżało w nich mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych.  Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę.  Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już dłuższy czas, rzekł do niego: «Czy chcesz wyzdrowieć?»  Odpowiedział Mu chory: «Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. w czasie kiedy ja dochodzę, inny wstępuje przede mną».  Rzekł do niego Jezus: «Wstań, weź swoje nosze i chodź!»  Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje nosze i chodził.

Takie właśnie było moje doświadczenie - wszyscy byli bezradni wobec moich chorób - uzależnienia i schizofrenii. Istnieją leki, terapie, warsztaty... Ale najgłębszego uzdrowienia można doświadczyć w całkowitym poddaniu się - w całkowitym zawierzeniu - do tego momentu prowadzi praktyka - lecz wtedy nasza inicjatywa się kończy. Wtedy Bóg przejmuje inicjatywę i na jego wezwanie znajdujemy w sobie siłę by wstać: Wstań, chodź! mówi Jezus. Medytacja przygotowuje nas i wyczula na głos Mistrza: aż w końcu usłyszymy go w swoim sercu. 

Od początku wiedziałem, że chcę aby to miejsce było otwarte dla ludzi poszukujących: żeby było to miejsce praktyki. We wspólnej praktyce leży ogromna siła transformacji, a momenty odosobnienia i ciszy są bardzo ważne na tej drodze. 

Medytacja tworzy wspólnotę - doświadczyliśmy mocno tego z Izabelą. 

Iza nie dzieli mojej fascynacji drogą chrześcijańską - idzie własną. Jednak medytujemy razem. Ja z mantrą - a Iza po prostu, trwa w ciszy otwarta na Boga. Wiele godzin spędziliśmy na dyskusjach i sporach religijnych i filozoficznych - jednak wspólna praktyka i miłość doprowadziła nas do miejsca pełnego tolerancji i szacunku dla poglądów i postaw drugiej strony. 

Możemy trwać w jedności - mimo różnic w poglądach - zwłaszcza religijnych. Myślę, że płynie z tego ogromna nauka dla współczesnego świata tak poranionego przez podziały - które powstają w naszych umysłach. 

Mową Boga jest cisza - wszystko inne jest kiepskim tłumaczeniem...  

Mamy w planach budowę dwóch pustelni - na bazie starych barakowozów - żeby uniknąć problemów związanych z budową budynków ( posiadamy ziemię klasy III na której nie wolno budować ). 

Pragniemy zaprosić tych którzy czują wewnętrzne wezwanie do tego by wyruszyć w drogę... i być z tymi którzy w tej drodze już są. 

Tomek.




Komentarze

Popularne posty

Obraz